komentarzy
Mężczyzna z okładki z 50 cm bicepsem, trzymający w ręku nowy suplement przedtreningowy musi robić wrażenie. Nowa formuła zrobi z Ciebie superbohatera! Ten bełkot marketingowy pozwala rocznie sprzedawać miliony puszek z popularnym proszkiem. Tyle, że większość z nas wciąż daje się na to nabrać. Zanim zakupimy kolejną cudowną mieszankę, warto poznać kilka faktów.
Są to suplementy, które mają zapewnić nam całe spektrum doznań podczas treningu, ale również po nim. Producenci zapewniają między innymi:
Cudownie brzmi prawda? Z pewnością każdy osiłek z plakatu, zrobił swoją formę na tym suplemencie… czy aby na pewno?
Głównym problemem z którym zmagają się firmy produkujące te spektakularne suplementy, jest oczywiście chęć uzyskania jak największego zysku. Wydłużają zatem listę potencjalnie skutecznych składników, które w rzeczywistości występują w znikomej dawce. Oczywiście mało kto sprawdza, jaka gramatura wywołuje jakiekolwiek działanie. Skoro jest na etykiecie, to musimy wierzyć, że jest to odpowiednia ilość. W rzeczywistości redukując ilość danego składnika, można uzyskać całkowicie zadowalający zysk. Przykładowo produkcja pochłania około 20zł gotowego i opakowanego preparatu, który sprzedawany jest następnie za 120-150zł. Często również, istnieje coś takiego, jak produkt zaczepny. Początkowo skład jest nieco lepszy, po czym bez żadnej informacji – znika z etykiety lub jego dawka jest minimalizowana.
Z pewnością zetknąłeś się wielokrotnie z badaniami potwierdzającymi skuteczność danej substancji, która następnie wędruje do przedtreningówki? Pewnie tak. Przeanalizuj w takim razie badania jeszcze raz. Sprawdź, na jakiej dawce były robione badania, a jaka dawka znajduje się w suplemencie diety – zapewniam Cię, że nieźle się zdziwisz.
Kolejnym trickiem marketingowym jest używanie, działającej na wyobraźnię nomenklatury etykiet. Jeżeli ktoś czyta skład suplementu, na którym napisane jest „kofeina”, po czym bierze inną przedtreningówkę, na której widnieje nazwa: „1,3,7-trimetyloksantyna”, to który suplement wybierzecie? 1. 3. 7. to zapewne kosa 🙂 Szkoda, że to właśnie fachowa nazwa kofeiny.
W ten sam sposób wydłuża się listę aktywnych składników, aby etykiety były atrakcyjne marketingowo. Większość z tych substancji, to tylko wypełniacze jak ekstrakt z zielonej herbaty, która niewiele wniesie do naszego treningu, w szczególności w mikroskopijnej dawce.
Musimy pamiętać, że udział gramatury na etykiecie podawany jest w kolejności malejącej. Możemy zatem łatwo sprawdzić, który składnik występuje w największym udziale. Problemem natomiast staje się zasłanianie „recepturą własną”. Często producenci nie podają tych informacji. Może się okazać, że dana mieszanka składa się z 95% z cukrów i kreatyny, a 5% to oczekiwane przez nas stymulanty. Z reguły naszą uwagę powinny przyciągnąć suplementy, które mają duże miarki lub porcja składa się z 3 miarek. Z pewnością dostaliśmy masę wypełniaczy zamiast pełnowartościowego produktu.
Po pierwsze musimy pamiętać, że większość tego, co znajduje się w materiałach reklamowych to zwykła ściema. Chcesz zrobić masę? Zadbaj o dietę z dodatnim bilansem. Chcesz redukować? Również postaw na dietę z ujemnym bilansem? Chcesz zwiększyć wydolność i wytrzymałość? Dodaj do treningu ciężkie zestawy i interwały. Kochasz pompę mięśniową? Świetnie – wystarczy kupić pojedyncze aminokwasy. Mała uwaga – pompa nie przekłada się na siłę mięśniową i czasem przeszkadza w ukończeniu treningu, więc jeśli jarają Cię wystające żyłki, to pomyśl, jaki to ma wpływ na efekty treningowe.
Jest na rynku kilka dobrych przedtreningówek, niestety ich ceny są stosunkowo wysokie. Należy je jednak stosować tylko wówczas, kiedy faktycznie miałeś ciężki dzień w pracy, szkole czy po prostu nie przespałeś całej nocy. Wówczas zapewne przyda się większy zastrzyk energii. Nasz organizm szybko adaptuje się do aktywnych substancji, zatem przewlekłe używanie w/w suplementów nie będzie dawało nam żadnych efektów, ani odczuć. Niektórzy jednak stosują przewlekle coraz mocniejsze mieszanki, niszcząc przy okazji naszą wątrobę, CUN i inne elementy organizmu. Czasem lepiej zainwestować w pojedyncze substancje i zrobić własną przedtreningówkę. Mamy przynajmniej pewność, że nie futrujemy się zbędnym badziewiem i sami przygotowujemy odpowiednie proporcje.